Wspomnienia ciszy
Wybrałem się do lasu. Wszedłem jak wędrowiec do napotkanej chaty, skuszony blaskiem światła.
Usiadłem na ławeczce z zamiarem pisania, lecz zamiast tego, zacząłem rozmyślać.
Inaczej pisze się w domu, gdzie nawet zza szczelnie zamkniętych okien dobiega odgłos ulicy. Warkot ciężarówek, ryk motorów startujących z zielonych świateł, gnanych niewidzialną siłą, jakby za chwilę ta droga miała się zapaść pod ziemię.
Tu jest inaczej. O siódmej rano słychać tylko śpiew ptaków i delikatny szum drzew flirtujących z wiatrem. Czasem wszystko ustaje, zatrzymuje się na chwilę i nastaje chwila ciszy, ale to takiej ciszy, że można by kroić ją w drobne kosteczki i sprzedawać na głównym placu w wielkim mieście. Przychodzisz do mnie, kupujesz kilka takich kostek, oczywiście w rozsądnej cenie, moglibyśmy się nawet trochę potargować, wracasz do domu, gdzie ten uliczny hałas wdziera się poprzez szczelnie zamknięte okna, wypełniając każdy kąt domu. Rzucasz wówczas kostkę na podłogę, ona rozbija się na miliony kawałeczków i rozbiega we wszystkie strony, żywa jak rtęć, by po chwili zniknąć całkowicie i nagle staje się cisza, ale to taka cisza, aż cię to przeraża. Cisza zminiaturyzowana, kupiona za niezbyt wygórowaną cenę.
Ptaki umilkły. Tylko muchy i komary krążą jak satelity wokół głowy. Zabieram wspomnienie ciszy ze sobą.
Manuel del Kiro