Powroty
https://youtu.be/I2gNEDrGCNg
https://youtu.be/I2gNEDrGCNg
Budząc się wciąż w obcym mieście,
w łóżku przejętym po czyichś wzruszeniach,
kiedy cała ta nocna maszyneria,
trzeszczy i wiruje, zaczyna ożywać
i sny,
uwalniane ze złotych klatek bezsenności,
obsiadają ci ramiona,
zdajesz sobie sprawę,
że wszystkie te słodkie obietnice,
sypane z ust jak z rękawa,
są tylko
maleńką plamką na wielkiej mapie obłudy.
Może najlepiej będzie,
kiedy nie mówiąc nic, wyruszysz w drogę.
Zabierzesz ze sobą
tylko trochę sennych marzeń,
parę dobrych butów,
oraz ciepły koc,
by ukryć pod nim resztki złudzeń
i nie licz na to,
że ktoś poda ci dłoń,
kiedy będziesz leciał,
wprost w czarną otchłań rozpaczy.
Dziewczęta z greckich piosenek,
wiecznie gdzieś gubią miłość.
W żółtych, przepełnionych trolejbusach,
w kawiarniach, gdzie łzy zmieniają kawy smak
a nawet na Akropolu,
skąd resztki złudzeń, rozwiewa wiatr.
Chłopcy z greckich piosenek,
gaszą w pośpiechu papierosy
i wybiegają na zatłoczone ulice,
w poszukiwaniu dziewcząt,
które, płoche jak motyle, ulatują w dal.
Dziewczęta z greckich miast, z sercami,
w których niespokojny ptak,
odkrywa wciąż tajemne zaklęcia,
śnią o chłopcach,
szeptających słowa piosenki, wprost do ich ust.
Potem pilnują tych snów,
rozwieszają je na rzęsach mokrych od łez,
na palcach sinych od wzruszeń
i słuchając szumu krwi,
budują przyszłość z okruchów marzeń.
Moje dłonie znają na pamięć,
wszystkie porzucone wiersze,
wszystkie słowa piosenek,
śpiewanych w kolorowym języku bogów.
Moje ciało wciąż pamięta,
słodki zapach twoich ust.
Przyszedłem na świat nad ranem,
w starym, odrapanym szpitalu,
gdzie żółte lampy w spódnicach z kloszy,
rzucały kiepskie światło na pobladłe twarze
i nikt nie rozumiał,
że właśnie w tamtej chwili,
twoją przyszłość w moje życie
przygnał ciepły wiatr.
Zanim nauczyłem się mówić,
już byłem mistrzem marzeń.
Układałem je do snu za piecem,
tam, gdzie nocą
bosy świerszcz,
ogrzewał zmęczone nogi.
Potem już byłem sam, bez kobiet,
które jak okręty, tylko na chwilę
cumowały u mojego boku.
Wypływały na szerokie wody miast,
jak żaglowce pod pełnymi masztami
i znów cisza wyrastała między palcami,
wdzierała się do ust
i rozwieszała pajęczynę wspomnień,
w oknach zimnych od nagłych westchnień.
Tęsknię za czymś, co mógłbym opisać,
za czymś nieuchwytnym, jak promienie słońca
przeglądające się w jeziorze,
za południowym wiatrem
ukrytym w sitowiach,
i za twoim uśmiechem.
Pamiętaj, że gdy się rodziłem,
twoją przyszłość w moje życie
przygnał ciepły wiatr.